środa, 26 września 2012

Historia cmentarza w Casamassima

Historia jednego z pięciu polskich cmentarzy wojennych we Włoszech

Przed 68. laty w niewielkim miasteczku Casamassima pod Bari w regionie Apulia nad Adriatykiem utworzono 1. Szpital Wojenny (następnie przemianowany na 5. Szpital Wojenny), który szybko rozrósł się do rangi największego kompleksu sanitarnego dla żołnierzy 2. Korpusu Polskiego walczących w kampanii 1943-1945 r. na terenie Półwyspu Apenińskiego. Funkcję szpitalną prowadził ten zespół obiektów także po zakończeniu wojny, aż do momentu przetransportowania oddziałów Korpusu do Wielkiej Brytanii w 1946 r., a jego specyficzne przeznaczenie poddało konieczność wzniesienia cmentarza dla umierających żołnierzy w najbliższej okolicy miasteczka.

Kompleks szpitalny


Pierwotną bazę szpitalną, w której pracowało wielu wysokiej klasy lekarzy-specjalistów, sióstr i ochotniczek z Pomocniczej Służby Kobiet (w szczytowym okresie blisko 270 osób personelu żeńskiego) utworzono 4 maja 1944 roku, tuż przed rozpoczęciem polskiego natarcia w bitwie o Monte Cassino. To właśnie tutaj, do Casamassima spływały główne transporty ciężko ranionych w masywie Monte Cassino żołnierzy polskich, a w późniejszym okresie również z kampanii adriatyckiej. W obu przypadkach, a w szczególności bitwy o Monte Cassino, duże odległości od pola walki i niska przepustowość włoskich dróg wymusiły zorganizowanie bezpośredniego i uprzywilejowanego połączenia z przyfrontowych CCS – ów transportem kołowym (sanitarki) oraz w wyodrębnionych przypadkach także połączenia lotniczego (samoloty sanitarne) z  lotniskiem w Gioia del Colle umiejscowionym przy trasie z Bari do Tarentu. Z tego właśnie lotniska ranionych żołnierzy rozdzielano do szpitali w Casamassima oraz Palagiano (3. Szpital Wojenny) nad Morzem Jońskim




Pośrodku radiooperator st. szer. Michał Socha raniony w Loreto w czasie nocnego nalotu z 6 na 7 lipca 1944 r. / Fot.archiwalna ze zbiorów autora



 Przepustowość  wojskowego szpitala w Casamassima sięgała  aż 1200 łóżek, a w szczytowych okresach prowadzenia działań wojennych na terenie Włoch przyjmowano i leczono miesięcznie do 2 tysięcy rannych i chorych żołnierzy. Pośród nazwisk lekarzy pracujących w Casamassima warto wspomnieć choćby dr. Jerzego Kanarka, dr. Adama Gołębiowskiego, dr Irenę Kocowicz, dr. Kryńskiego i dr. Pajesa  oraz  w szczególności dr. płk. Tadeusza Sokołowskiego, który po wojnie powrócił do Polski, gdzie w Szczecinie kontynuował swoją pracę zawodową w klinice akademickiej. Warto również przypomnieć, że polscy lekarze objęli nadobowiązkowo opieką medyczną miejscową ludność cywilną zyskując w miasteczku Casamassima i jego okolicach wyrazy wdzięczności i pamięci mieszkańców sięgające naszych czasów. Wielu starszych mieszkańców tych stron zawdzięcza poświeceniu polskich lekarzy życie, a pomoc żywnościowa udzielana przez stacjonujące pododdziały Korpusu gen. Władysława Andersa pozwalała wielokrotnie cywilnej ludności przetrwać najtrudniejsze czasy ograniczeń i reglamentacji wojennych.


Wyjątkowym i symbolicznym miejscem, stanowiącym jednocześnie wieczny zapis wydarzeń sprzed blisko 70-ciu lat pozostał w Casamassima Polski Cmentarz Wojskowy, na którym spoczywają polegli i zmarli żołnierze 2. Korpusu gen. W. Andersa.  Cmentarz w Casamassima był pierwszym stałym obiektem (w maju 1944 roku utworzono poza tym na najbliższym zapleczu frontu przy Monte Cassino dwa cmentarze prowizoryczne – w Acquafondata z przeznaczeniem dla oddziałów 5. Kresowej Dywizji Piechoty i w San Vittore del Lazio dla 3. Dywizji Strzelców Karpackich) wzniesionym przez saperów 2. Korpusu Polskiego i przeznaczonym do tradycyjnego pochówku zmarłych.


Odwiedzający poległych Kolegów. Fotografia archiwalna ze zbiorów autora



Trudności techniczne i organizacyjne wynikały z tego, że prawie cały region Apulii stanowi geologicznie platformę zbudowaną z twardych wapieni. W związku z czym, trudno było wybrać odpowiednią lokalizację pod powstający cmentarz. Ostatecznie w pobliżu miasteczka znaleziono jednak miejsce, gdzie wapienie pokrywają  tzw. tufy (znane pod włoską nazwą geologiczną jako Tufi delle Morge), czyli piaskowce wapienne  okruchowe, poddające się relatywnie łatwej eksploatacji i obróbce kamieniarskiej. Tufo użyto równocześnie jako podstawowy materiał do wzniesienia miejsca pochówku naszych żołnierzy w Casamassima. Na pozostałych cmentarzach 2. Korpusu Polskiego we Włoszech w Bolonii, Loreto i na Monte Cassino zastosowano natomiast jako główny budulec trawertyn, co pozwala określić, iż obiekt w Casamassima ma charakter wyjątkowy i wyróżniający pod względem zastosowanego materiału. Pierwotnie, na nowo powstałym cmentarzu w Casamassima wszystkie elementy z tufo zostały pomalowane w celach dekoracyjnych i ochronnych białą farbą, co potwierdzają archiwalne fotografie (fot. ze zbioru autora).


Projekt Polskiego Cmentarza Wojskowego w Casamassima oparty został o formę prostokąta  przedzielającego kwatery alejami w kształcie krzyża. Centralnym miejscem cmentarza jest ołtarz z wizerunkiem Matki Bożej Miłosierdzia z Ostrej Bramy w Wilnie oraz umieszczoną poniżej tablicą z napisem – NE VI IUS OPPRIMATUR FORTITER ET NOBILITER CECIDERUNT (NIE SIŁĄ PRAWA ZŁAMANI, MĘŻNIE I SZLACHETNIE  ZGINĘLI). Wcześniejszy napis na tablicy umieszczonej w tym miejscu brzmiał  – UMARLI DLA IDEI, ABY NA ŚWIECIE SIŁA NIE RZĄDZIŁA NAD PRAWEM (fot. archiw. ze zbioru autora).


Ołtarz Polskiego Cmentarza Wojskowego w Casamassima Fotografia archiwalna ze zbiorów autora.


Kolejnym miejscem scalającym przeznaczenie i formułę tego cmentarza jest jego brama główna z oznakami 2. Korpusu Polskiego, datami 1943 -1946 oraz napisem powyżej - BONUM CERTAMEN CERTAVI FIDEM CONSERVAVI – IDEO REPOSITA EST MIHI CORONA IUSTITIAE, który jest bezpośrednim cytatem z drugiego listu św. Pawła do Tymoteusza – „Dobry bój stoczyłem, wiarę zachowałem, a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości” (2Tm; 4, 7-8) . Przedstawiony bieg myśli wart jest tutaj krótkiego rozwinięcia i wyjaśnienia, gdyż mówi o strzeżeniu i wykonaniu powierzonego zadania na wzór dobrego żołnierza, walczącego z szerzącym się złem, ludzką przewrotnością i herezją.




Warta honorowa przy zmarłym majorze H. Sucharskim
Nola (okolice Neapolu), 31 sierpień 1946 rok
fot.arch. ze zbiorów autora



Na cmentarzu w Casamassima, pośród ponad 400 mogił, w jednej z kwater spoczywał zmarły z końcem sierpnia 1946 r. słynny komendant obrony Westerplatte mjr Henryk Sucharski, który po zakończeniu wojny został mianowany dowódcą 6.batalionu 3. Dywizji Strzelców Karpackich. W 1971 roku szczątki dowódcy ekshumowano i przeniesiono do Polski, składając urnę z prochami na Westerplatte. W pozostałych 421 mogiłach (liczba określona na podstawie ogólnego planu cmentarza, w innych źródłach podawane są również liczby 430/431, np. w „Przewodniku po polskich cmentarzach wojennych  we Włoszech” autorstwa Adama Studzińskiego, z czego liczba 427 nazwisk żołnierzy faktycznie w spisie) spoczęli uczestnicy walk nad rzeką Sangro, ranieni pod Monte Cassino i w kampanii adriatyckiej, zmarli w szpitalach w Bari i Neapolu, polegli w pobliżu bazy 1586. Eskadry do Zadań Specjalnych w Brindisi lotnicy oraz żołnierze, zmarli w tym rejonie po zakończeniu walk we Włoszech. Trzeba przy tym pamiętać, iż region Apulii stanowił na Półwyspie Apenińskim bardzo ważny rejon lokalizacji oddziałów wchodzących w skład Bazy 2. Korpusu Polskiego ( w tym szkół wojskowych i innych, kształcących ogólnie i zawodowo polskich żołnierzy i naszą młodzież cywilną).


Pamięć
Corocznie, w Dzień Zaduszny 2 listopada na Polskim Cmentarzu Wojskowym w Casamassima odbywa się uroczysta Msza św. z udziałem polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego we Włoszech, reprezentantów władz prowincji i lokalnych, delegacji włoskiej armii wraz z kompanią honorową 7. Pułku Bersalierów z Bari, Polonii oraz licznej rzeszy pielgrzymów. Ceremonia na cmentarzu wojennym połączona jest także od sześciu lat z odsłanianiem w godzinach popołudniowych kolejnych edycji wystawy fotograficznej i pamiątek z czasów wojny „ La Puglia dei Polacchi dal 1944 al 1946 ” organizowanej dzięki poświęceniu i zaangażowaniu trójki miejscowych pasjonatów –  naszej rodaczki Żanety Nawrot, Gianluca Vernole i Stefania Castellano. Patronat nad podjętą  inicjatywą sprawują   władze lokalne, Ambasada RP w Rzymie i Uniwersytet w Bari, współpracujący od  2009 r.  z Pomorską Akademią Medyczną, w której w okresie powojennym podjął się kontynuacji pracy zawodowej dr płk Tadeusz Sokołowski.
Tegoroczne uroczystości rocznicowe w Casamassima ( 02.11.2012 r. ) zbiegną się z zawarciem umowy braterstwa miast Jelcza – Laskowic z Casamassima, której jednym z filarów  podejmowanej współpracy stanie się podtrzymanie pamięci o łączącej nasze narody wspólnej historii. W dalszej perspektywie, dzięki inicjatywie Ż. Nawrot i K. Piotrowskiego, planuje się utworzenie w obu miastach izb muzealnych, w których prezentowane będą pamiątki po żołnierzach 2. Korpusu Polskiego, w tym także podniesione z pola bitwy o Monte Cassino i pozostałe po polskim szpitalu wojennym w Casamassima.

Ostatnich żyjących żołnierzy gen. Andersa pozostało niewielu, a przekaz, który pozostawili dla nas i następnych pokoleń jest wielki. Naszym obowiązkiem staje się, aby zapis ten był wiecznie żywy.


Krzysztof Piotrowski
Wszystkie opublikowane zdjęcia są własnością Krzysztofa Piotrowskiego. Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody autora są zabronione.

wtorek, 25 września 2012

Wyjątkowy ślub: Operacja Casamassima 2011

Zbliża się już prawie 1 rocznica tego pięknego wydarzenia. Zapraszam do przeczytania tekstu i uśmiechu na twarzy...



Taki kryptonim przyjęto dla tegorocznej listopadowej wyprawy do Włoch członków Grupy Rekonstrukcji Historycznej  1. Samodzielnej Kompanii Commando ze Swarzędza. Punktem kulminacyjnym i zwieńczającym zamysł wyjątkowego wyjazdu był ślub kościelny komendanta GRH Przemysława Kapturskiego oraz Magdaleny Majchrzak w Kościele Santa Croce w Casamassima, w którym przed ponad 60-laty podobnego sakramentu udzielono kilku parom żołnierskim 2.Korpusu Polskiego, polskim żołnierzom z Włoszkami oraz udzielono kilku Chrztów świętych dla narodzonych z tych związków dzieciątek. Tegoroczna uroczystość ślubu kościelnego w Casamassima miała swą unikatową oprawę, gdyż zamysłem uczestników ceremonii było wystąpienie w tej okoliczności w mundurach żołnierzy gen. Władysława Andersa.

Narodziła się nowa tradycja
Choć tradycją można nazwać jedynie coś co trwa od wielu wielu lat, to zawsze rzeczy niezwykłe i wyjątkowe mają swój dzień inauguracji, a po upłynięciu tysiąclecia, maleńkie drzewko przeradza się w wielowiekowy dąb. Tradycja to przede wszystkim pamięć.  Pomyślmy, że przed blisko siedmiu dekadami, polscy żołnierze wyprowadzeni z nieludzkiej rosyjskiej ziemi oraz z walk w Afryce Płn., zawitali w kraju, który ma dla historii Polski szczególne znaczenie, choćby ze względu na pamięć o królowej Bonie i legionistach gen. Dąbrowskiego, których pieśń przerodziła się później w hymn narodowy. Późniejsze drugo wojenne losy i pobyt żołnierzy polskich we Włoszech skupiał się znamiennie w regionie Apulii, gdzie oprócz zaplecza logistycznego i szkoleniowego, wielką rolę odegrał kompleks największego polskiego szpitala wojennego w Casamassima, niedaleko od Bari. Uratowano tam wiele istnień ludzkich, począwszy od momentu, kiedy zaczęli tam napływać ciężko ranieni żołnierze w bitwie o Monte Cassino. Z cierpień, bólu i ran rodziła się często przyjaźń a także miłość, czego pięknym śladem jest kilka zapisów w księgach parafialnych XVIII-wiecznego kościoła w Casamassima. Tych kilka doniosłych zapisów sprzed dziesięcioleci nie ulegnie jednak zapomnieniu, dzięki wspaniałej postawie i wyjątkowej idei Magdy i Przemka, którzy z początkiem listopada 2011 roku zawarli związek małżeński w tak wyjątkowym miejscu. W murach tego kościoła ponownie rozbrzmiało echo polskich słów i złożonej przed Bogiem przysięgi. Co sprawia, że ten nieznany kościół przyciąga do siebie Polaków? Przed dziesięcioleciami, jak i teraz, nasi rodacy musieli pokonać tysiące kilometrów, by stanąć przed jego ołtarzem.


Podróż przedślubna
Dla naszych współczesnych bohaterów opowieści, był to już nie pierwszy wyjazd do Włoch. Poznaliśmy się i szybko zżyli zaledwie przed trzema laty na Monte Cassino. Przemek i Magda poprosili też Żanetę Nawrot z Casamassima i niżej podpisanego o zostanie świadkami ślubu kościelnego, co uczyniliśmy z wielkim zaszczytem. Dotarcie do najważniejszego celu wyprawy poprzedzone było dzielną czterokołową tułaczką młodej pary w asyście najbliższych przyjaciół z Polski – Joli i Przemka Szmytów, Beaty i Artura Greserów, Leszka Rekala, Tomka Skrzypińskiego oraz małomównego spaniela - rudzielca Teodora. Rodzice zaś Przemka i Magdy dotarli do celu lotniczym skrótem.
Do pierwszej bazy postojowej ślubny tabor dotarł w nocy 30 października i jako, że do niedzielnego ranka pozostało jeszcze kilka długich godzin, trzeba było je umilić wybornym włoskim stravecchio (a później, jak to zwykle bywa, tym co jeszcze zostało na podorędziu). Rzymski gospodarz (w osobie autora), nie dał przybyszom przygotowanym zawsze na wszystko, rozbić namiotów i jakoś przetrwaliśmy wesoło dwie noce, a sama obecność wyjątkowych gości, wielce rozradowała autorowego synka Jasia. Te dwie pamiętne noce oddzielone były, co prawda nie za wysoko wzniesionym o tej porze roku słońcem, ale to i lepiej dla samopoczucia gości, którzy w ramach podróżowania zażyczyli sobie zwiedzenia kilku najsłynniejszych miejsc Wiecznego Miasta.
Następnie w  poniedziałkowy ranek wyruszyliśmy na kierunku południowym z celem kolejnego postoju na Monte Cassino i tym samym obowiązkowego uczestniczenia w dniu następnym we Mszy św. na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino z okazji przypadającego dnia Wszystkich Świętych. Ten dzień zdołaliśmy wypełnić nad wyraz pożytecznie odwiedzając Piedimonte S. Germano, Cmentarz Włoskiego Korpusu Wyzwolenia w Mignano Monte Lungo, San Pietro Infine, San’t Angelo in Theodice, cmentarz żołnierzy Commonwealth w Cassino oraz nasz cmentarz u stóp Klasztoru Montecassino. Kolejny nocleg (tym razem namiotowy) wypadł przy Domku Doktora (minus autor, który zdezerterował na rzecz stałego legowiska w słynnym domostwie zaprzyjaźnionych Pittigliów, dodam tylko, że nie zamieniłbym nocy w Domku Doktora na nawet najlepiej upstrzoną w stu gwiazdkowym hotelu). Późnym popołudniem we Wszystkich Świętych wyruszyliśmy w dalszą część przedślubnej podróży wsparci obecnością najsłynniejszego włoskiego kolekcjonera polskich pamiątek wojskowych Giancarlo Langiano, który zaproponował nam zwiedzenie dwóch muzeów na trasie, gdzie wystawiana jest część jego zbiorów – w Rocchetta a Volturno (Museo Secondo Risorgimento d’Italia) oraz później w Isernii (Museo Della memoria e della storia). Nadmienić tutaj trzeba, iż w tej części wyprawy mieliśmy też wyjątkową przyjemność zaznania gościnności i wysłuchania pięknych opowiadań o historii i myśleniu o niej ze strony zaprzyjaźnionego z Giancarlo kolejnego kolekcjonera militariów (wszystko w rodzinie) – Johnny Capone (nomen omen przybyłego przed kilku laty z Ameryki, a prezentującego swoje zbiory w Rocchetta a Volturno), za co pozostajemy wielce wdzięczni.
Po kolejnym wielo kilometrowym przemieszczeniu się, pierwszą noc Dnia Zadusznego spędziliśmy u bramy Polskiego Cmentarza Wojskowego w Casamassima, by wczesnym rankiem zaglądnąć do kafetiery pani gospodarz tych stron Żanety Nawrot. Od kilku dni gościli już u jejmości ks. mjr Paweł Piontek oraz Grześ Suchy przybyły z Niemiec. Pomagali oni Żanecie w przygotowaniach do 5 – tej edycji wystawy „La Puglia Dei Polacchi dal 1944 – 1946”, organizowanej wytrwale od kilku lat w znakomitej współpracy z Gianluca Vernole i Stefania Castellano. W tym dniu, wieczorna inauguracja kolejnej edycji wystawy poprzedzona była tradycyjną Mszą św. na polskim cmentarzu z udziałem przedstawicieli władz miasta Casamassima, garnizonu Bari, grupy polskich studentów oraz licznie przybyłych mieszkańców okolicy. Przedstawicielstwo władz polskich reprezentował przybyły z Rzymu płk Andrzej Sarna. Uroczystość i wystawa wypadły w jak najlepszej oprawie, za co należy podziękować organizatorom oraz przybyłym gościom.

Suchy w rabarbarze
Jako, że podróży przedślubnej dobiegał kres i zbliżał się szybko moment zaplanowanej na dzień następny ceremonii, to trzeba było jeszcze wypełnić obowiązki zwyczajowe i odpowiednio przebrnąć przez wieczór panieński i kawalerski (w tym wypadku raczej kawaleryjski), które w tych okolicznościach sprawiono wspólnie w bazie noclegowej wyprawy, leżącej w folwarku przy szosie wylotowej z Casamassima do Tarentu. Po tak grzecznym spotkaniu, przyszedł i czas na jeszcze grzeczniejszy powrót dwóch uczestników spotkania – Grzesia i drugiego takiego, których zielono-bereciarze pomogli przesadzić przez wysoką bramę na noc zamykanego obejścia, co w tych warunkach było wyczynem iście kaskaderskim. Nikt jednak z weselnego towarzystwa nie pojął, iż w tych stronach „szczelne” zamknięcie obejścia polega jedynie na przysłowiowym zatrzaśnięciu drzwi, bowiem jak się okazało po kilku krokach, oprócz wysokich bram, tutejsze folwarki nie mają specjalnych ogrodzeń wokół wielohektarowych plantacji., więc wystarczy najzwyczajniej takowe przeszkody ominąć o metr dalej, o czym kaskaderzy zorientowali się już po dziwacznym wyczynie, ale niech ich tłumaczą apulijskie ciemności oraz stan w jakim się akurat znajdowali. Tak siak, dotarli do Żanety uchichani tym wspomnieniem, cali i zdrowi.

Biel sukni ślubnej
Godzina 11.00, 3 listopada Anno Domini MMXI, portal Kościoła Santa Croce w Casamassima przekraczają Magda i Przemek, zmierzając w stronę ołtarza. Młoda Para oraz otaczający ich przyjaciele prezentują się w dniu złożenia uroczystej przysięgi małżeńskiej w mundurach żołnierzy 2. Korpusu Polskiego. Ceremonii towarzyszą też nieliczni, lecz wyjątkowi włoscy przyjaciele Polski i pamięci o wydarzeniach sprzed dziesięcioleci. Msza św. koncelebrowana przez ks. Andrzeja Wiśniewskiego oraz ks. mjr. Pawła Piontka, nadała uroczystości dodatkowego wyrazu niepowtarzalności, a zarazem skierowała wszystkich zebranych w stronę historycznej refleksji nad wydarzeniami zapisanymi w tych murach i najbliższej okolicy. Pięknym akcentem władz Casamassima było przybycie i złożenie życzeń Młodej Parze przez burmistrza Domenico Birardi.
Słowami, czy opisem, trudno opowiedzieć o ponadczasowym znaczeniu tej ceremonii mającej dla każdego z uczestniczących charakter osobistego przeżycia. Pozostawię to, więc wyobraźni Czytelnika. Liczę jednak, że tak właśnie przedstawiony zapis tych wyjątkowych chwil skieruje nas wszystkich w stronę zastanowienia się nad prawdziwym znaczeniem słowa – pamięć.








Podróż poślubna
Nie codzień zdarza się, aby ktoś wybierał się z Włoch w podróż poślubną do Polski. Niewiele może i z całego świata jest osób o takowym zamyśle. Bohaterom naszej opowieści przypadł zaś w takowych ramach powrót do rodzinnych domów po tygodniowej szczęśliwej podróży. Pomyślmy tutaj , choć przez chwilę, ilu spośród prawdziwych żołnierzy gen. Andersa po kilkuletniej tułaczce wojennej do domów rodzinnych nie miało szczęścia już nigdy powrócić? Chcąc powrócić już nie mogli.
Szczęścia i Pomyślności życząc Młodej Parze
Krzysztof Piotrowski


Fotografie:  Beata Greser, Grzegorz Suchy
Rysunek – logo wyprawy:  Wojciech Nawrot
Archiwum artykułów dotyczących Monte Cassino – www.naszswiat.net